W 2018 roku cały piłkarski świat emocjonował się mundialem w Rosji. Wielki zawód sprawiła polskim kibicom prowadzona przez Adama Nawałkę reprezentacja, która ponowie nie zdołała wyjść z grupy. Po przeciwnej stronie bieguna znaleźli się za to ampfutboliści, którzy w rozgrywanych w meksykańskim San Juan de los Lagos mistrzostwach świata w gronie 24 zespołów znaleźli się na siódmym miejscu. Niejeden z nas za ich sprawą właśnie został wyrwany w środku nocy ze słodkich objęć Morfeusza.
Historia występów biało-czerwonych na mistrzostwach świata w amp futbolu jest stosunkowo krótka i składa się z trzech rozdziałów. W debiucie przypadającym na 2012 roku w Rosji Polacy sklasyfikowani zostali na przedostatnim, jedenastym miejscu. Dwa lata później w Meksyku sprawili sobie oraz swoim kibicom (których z każdym rokiem przybywa!) miłą niespodziankę. Brawurowy styl, w jakim wyrzucali z mundialu kolejnych rywali, przypadł do gustu nawet tym, którzy piłką nożną w wyczynowym wydaniu interesują się jedynie od święta. Zabrakło odrobiny szczęścia, żeby powrócić z tamtego turnieju z medalem. Polscy piłkarze uplasowali się tuż za podium, przegrywając mecz o brąz z Turcją 0:1, co w kraju tak głodnym wielkich piłkarskich triumfów uznane zostało za spory sukces.
Starszy o cztery lata i bogatszy o nowe doświadczenia zespół prowadzony przez trenera Marka Dragosza ze swoim trzecim w historii mundialowym występem w meksykańskim San Juan de los Lagos wiązał ogromne nadzieje. Nie dziwił fakt, że marzenia oraz ambicje brązowych medalistów mistrzostw Starego Kontynentu z 2017 roku wykraczały daleko poza przedział miejsc 5-8., zwłaszcza że istniały ku temu solidne przesłanki. Tytuł trzeciej drużyny w Europie czy lokaty w najlepszej trójce wywalczone podczas corocznych turniejów Amp Futbol Cup w Warszawie zaostrzyły tylko te apetyty.
Turniej w Meksyku biało-czerwoni rozpoczęli spokojnie, od dwóch skromnych zwycięstw po 1:0 nad Kolumbią i Kostaryką. Bramkarze rywali pokazali swoją słabość w starciu z zaledwie 17-letnim Krystianem Kapłonem, który pierwszego z dwóch zdobytych goli zadedykował obchodzącej urodziny mamie. W ostatnim grupowym spotkaniu po słabszej grze polscy piłkarze ulegli 0:2 reprezentantom z Kraju Kwitnącej Wiśni, tracąc w ten sposób szansę na przydzielenie im teoretycznie słabszego przeciwnika w pucharowej części rozgrywek. Co ciekawe, aż trzy zespoły z grupy C zgromadziły na swoim koncie po sześć punktów i o rozkładzie miejsc w tabeli zadecydować musiał korzystniejszy bilans bramek. Na czele stawki znaleźli się ostatecznie Kolumbijczycy (5-2) przed Japonią (3-3), Polską (2-2) oraz Kostaryką (1-4), której z zerowym dorobkiem punktowym na osłodę pozostała walka o lokaty 17-24.
Niezależnie, o które miejsce gramy, chcemy być dumni i dać coś kibicom, którzy tak nas wspierali przez cały mundial ~Bartosz łastowski~
Podopiecznych Marka Dragosza uratować mógł tylko i wyłącznie stoicki spokój, jeśli chcieli awansować rundę wyżej, dlatego niepowodzenie z Japonią szybko puścili w niepamięć. Spotkanie w 1/8 finału z Haitańczykami rozpoczęli bardzo nerwowo. Stracona już w drugiej minucie bramka podziałała na nich na szczęście jak zimny prysznic. Z każdą następną przeprowadzaną na boisku akcją polska lokomotywa nabierała coraz większego rozpędu. Bohaterem tego spotkania został zawodnik Kuloodpornych Bielsko-Biała, Bartosz Łastowski, który w dwunastej minucie zdobył wyrównującego gola. Na kilkadziesiąt sekund przed końcowym gwizdkiem sędziego „polski Messi” uczynił to ponownie. Kibice odetchnęli z ulgą, a nasi panowie mogli już układać w myślach taktykę pod spotkanie z Angolą, wicemistrzem świata z 2014 roku.
Oba zespoły miały do wyrównania między sobą rachunki za półfinał ostatniego mundialu, w którym to strzelona przez Angolę jedyna w tamtej potyczce bramka zamknęła biało-czerwonym drogę do finału mistrzostw świata. W nowym rozdaniu dość długo przyszło nam czekać na gole, pierwsza ćwierćfinałowa bramka wpadła na konto reprezentacji z Czarnego Lądu dopiero w 42. minucie. Biało-czerwoni, nie mając już wtedy absolutnie nic do stracenia, postawili na bardziej agresywny futbol, a powrót z piekła na ziemię zafundował im w ostatnich sekundach regulaminowego czasu gry Kamil Grygiel. Pierwszą połowę dogrywki polscy ampfutboliści zagrali koncertowo. Gole Krystiana Kapłona i Bartosza Łastowskiego pozwoliły im odskoczyć nawet 3:1 i gdy wydawało się już, że strefa medalowa znajduje się na wyciągnięcie ręki, późniejsi mistrzowie świata doprowadzili do wyrównania. W serii rzutów karnych szczęście dopisało Afrykanom, którzy wpakowali piłkę do bramki Polaków trzykrotnie przy dwóch po stronie przeciwników.
Choć ćwierćfinałowa porażka z Angolą w dramatycznych okolicznościach podcięła Polakom mocno skrzydła, to w pozostałych im jeszcze do rozegrania dwóch spotkaniach nie zamierzali odpuścić nawet na sekundę. Nie chcieli zawieść przede wszystkim swoich kibiców (tych prawdziwych, nie sukcesu), którzy specjalnie dla nich wstawali w środku nocy, by z wypiekami na twarzy śledzić poprzez internetowe transmisje poczynania swojej ukochanej drużyny. Mecz z mistrzami świata roku 2018 wciąż jednak mocno tkwił w ich psychice. Mające jednostronny przebieg kolejne spotkanie z Anglikami zespół Marka Dragosza przegrał 0:2. Było zatem jasne, że na pożegnanie z mundialem biało-czerwonym pozostanie im walka o siódme miejsce.
W ostatnim, siódmym w kolejności meczu podczas mistrzostw świata naprzeciw naszych ampfutbolistów stanęli Hiszpanie, odczuwający już równie mocno w kościach trudy tego mundialu. Wyczerpujący system rozgrywek, na który złożyło się aż siedem spotkań w zaledwie osiem dni, złamać mógłby nawet największego twardziela. Jedyna w tym spotkaniu bramka na miarę zwycięstwa i zarazem siódmej lokaty na kuli ziemskiej padła w już ósmej minucie. Po raz czwarty również na liście strzelców w San Juan de los Lagos zapisał się Bartosz Łastowski.
*****
Podczas mistrzostw świata w Meksyku reprezentacja Polski w amp futbolu dostarczyła nam sportowych emocji co niemiara, dając za każdym razem z siebie na boisku po sto procent. My kibice możemy im teraz podziękować za to w piękny sposób. Biało-czerwoni znaleźli się gronie nominowanych przez serwis Sport.pl do tytułu Ikony Sportu 2018. Jedno z wyróżnień kilka dni temu wpadło już na ich konto. W corocznym piłkarskim podsumowaniu „Przeglądu Sportowego” zespół trenera Marka Dragosza okrzyknięty został drużyną roku.
Głosowanie na Ikonę Sportu 2018 potrwa do 7 stycznia do godziny 12:00. Swój głos z kolei oddać można tutaj.
————
Fot. główne: Bartłomiej Budny/Amp Futbol Polska.