Fot. Bartłomiej Zborowski

ME w lekkoatletyce: Pięć medali biało-czerwonych w porannej sesji!

Pięć medali (dwa złote, dwa srebrne oraz brąz) padło łupem polskich lekkoatletów w porannej sesji drugiego dnia lekkoatletycznych mistrzostw Europy w Bydgoszczy. Na najwyższym stopniu podium stawali Renata Śliwińska w pchnięciu kulą oraz Aleksander Kossakowski z przewodnikiem Krzysztofem Wasilewskim w biegu na 5000 metrów.

W porannej sesji drugiego dnia lekkoatletycznych mistrzostw Europy polskich reprezentantów czekały cztery finały w konkurencjach technicznych oraz trzy w konkurencjach biegowych. Faworytką do złota w zmaganiach kobiecej kuli (F40) była Renata Śliwińska, do której w specjalności tej należy oficjalny rekord świata (9,11 m). 24-latka prowadzenie w swojej popisowej konkurencji objęła już w próbie otwierającej zawody (8,52 m) i tym samym poprawiła o dwa centymetry rekord czempionatu, który w 2018 roku w Berlinie dał jej wymarzone złoto. W czwartej kolejce dołożyła do tego rezultatu kolejne centymetry, śrubując rekord mistrzostw do poziomu 8,75 m. Pozostałe rywalki okazały się bezradne wobec postawionych przez Polkę tak twardych warunków, żadna z uczestniczek finału nie zdołała bowiem przekroczyć dziś granicy ośmiu metrów. Druga w konkursie Holenderka Lara Baars w najlepszej serii uzyskała 7,85 m, pół metra bliżej pchała trzecia w stawce Irlandka Mary Fitzgerald. Na ostatnim czwartym miejscu z nową życiówką (5,89 m) uplasowała się natomiast Oxana Spataru z Mołdawii.

Fot. Bartłomiej Zborowski

Piątą lokatę w pchnięciu kulą w grupie zawodników niewidomych (T11) wywalczył Mirosław Madzia. Miotacz IKS Cieszyn został sklasyfikowany z wynikiem 11,67 m z czwartej kolejki. Po oddaniu tej próby 41-latek wycofał się z konkursu, aby zachować jak najwięcej sił na sobotni finał rzutu dyskiem. Podium w kuli zamknęło się siedmiu centymetrów. Triumfował Chorwat Miljenko Vucic, uzyskując w najlepszym pchnięciu 13,25 m. Pozostałe kolory krążków zgarnęli Rosjanie, Igor Baskakow (13,22 m) oraz Siergiej Szatałow (13,18 m).

Centymetry na wagę złota

Znakomite, trzymające do końca w napięciu widowisko zafundowali nam rzucający oszczepem panowie, mierząc się ze sobą w łączonym finale klas F37 i F38. W celu zniwelowania różnic w odległościach zastosowany został punktowy przelicznik. Zabrakło odrobiny szczęścia i zaledwie dwóch centymetrów, abyśmy i w tej konkurencji mogli usłyszeć Mazurek Dąbrowskiego. Świetnie na rzutni spisywał się Łukasz Czarnecki (F37), który wysforował się na prowadzenie już w pierwszej kolejce, osiągając 40,80 m (790 pkt.). W następnej serii wzmocnił pozycję lidera wynikiem 46,86 m, co przeliczone zostało na 944 oczka. 21-latek do samego końca drżał o swoją pozycję. Tuż za Polakiem plasował się sprawniejszy fizycznie Ukrainiec Władysław Biłyj (F38), który za odległość 51,66 m z trzeciej próby otrzymał 936 pkt. Reprezentant naszych zachodnich sąsiadów zmobilizował się na ostatnią kolejkę, w której ustanowił nowy rekord mistrzostw w F38 – 52,29 m, za co uzyskał 947 pkt. i tym samym zepchnął Czarneckiego z najwyższego stopnia podium. Brązowy kruszec powędrował do jego kadrowego kolegi Oleksandra Doroszenki (F38), który za 48,96 m zainkasował 880 oczek. Na wysokim piątym miejscu w jedenastoosobowej stawce znalazł się Damian Wróblewski (F37), któremu w najlepszym rzucie zmierzono 37,33 m (676 pkt.)

W mojej konkurencji jednocześnie startowały dwie grupy zawodników. Jedna to zawodnicy z lekkim porażeniem, zazwyczaj jednokończynowym i druga grupa to zawodnicy z porażeniem dwukończynowym połowicznym. Żeby wyrównać szanse obu grup, wynik jest przeliczany przez specjalny kalkulator. I tak ja przegrałem o trzy punkty, czyli dwa centymetry. Z jednej więc strony bardzo cieszę się ze srebra, ale z drugiej złoto było tak blisko, a jeszcze w ostatniej kolejce prowadziłem. Fajnie się tu startuje, choć nie ma kibiców, ale słyszy się doping naszej reprezentacji, więc jest dobrze – mówił Czarnecki.

Fot. Bartłomiej Zborowski

Brązowy krążek w skoku w dal (T37) zasilił medalową kolekcję Marty Piotrowskiej, która do Bydgoszczy przyjechała jako obrończyni mistrzowskiego tytułu. Zawodniczka Startu Wrocław przez niemal cały konkurs plasowała się na drugiej lokacie z najlepszy, wynikiem z drugiej próby 4,44 m. W ostatniej kolejce Polka straciła srebro na rzecz Francuzki Manon Genest, która zwieńczyła rywalizację nowym rekordem życiowym (4,51 m). O najlepszy w karierze rezultat pokusiła się również dzisiejsza triumfatorka Rosjanka Anna Sapożnikowa, która w drugiej serii lądowała w piaskownicy na 4,60 m.

Medal bardzo cieszy. Wprawdzie przegrałam w ostatniej kolejce, ale jestem szczęśliwa, że na mojej szyi zawiśnie za chwilę brązowy medal. Przez cały konkurs czułam głośny doping naszego teamu i bardzo mnie to niosło. Bardzo im za to dziękuję – mówiła Piotrowska.

Pech Rosjan. Kossakowski i Wasilewski ze złotem

Wielkie emocje wzbudziła rywalizacja niewidomych zawodników na dystansie 5000 metrów (T11). Pierwotnie zwycięzcami zostali Rosjanie biegnący w składzie Fiedor Rudakow/Władimir Miasnikow, którzy już na trzy okrążenia przed końcem mieli wypracowaną blisko 300-metrową przewagę nad pozostałymi duetami (łącznie wystartowały trzy pary – przyp. red.). Radość reprezentantów Sbornej ze złota nie trwała zbyt długo. Sędziowie dopatrzyli się bowiem przekroczenia przez Rudakowa zewnętrznej części toru. Pomyłka ta okazała się niezwykle kosztowna i zapłacili za nią dyskwalifikacją. W takich okolicznościach mistrzowski tytuł sprzed trzech lat obronili Aleksander Kossakowski z przewodnikiem Krzysztofem Wasilewskim, meldując się na „kresce” w 16:55,10 min. Zamykający stawkę tureccy biegacze Hasan Huseyin Kacar oraz Umut Kurkcu stracili do biało-czerwonych 6,08 s.

Jestem potwornie zmęczony tym biegiem, bo to nie jest nasz start docelowy i cały mój organizm jest nastawiony na 1500 metrów, które biegam pojutrze i gdzie zamierzam zdobyć złoto. Rosjanin znów miał pecha i znów został zdyskwalifikowany. Pewnie będzie chciał się odegrać na krótszym dystansie, ale zrobię wszystko, bym to ja odbierał złoty medal – powiedział po swoim starcie Kossakowski.

Fot. Bartłomiej Zborowski

Drugi w konkurencjach biegowych medal wpadł na konto Polski na dystansie 200 metrów (T35), do którego zgłosiły się trzy zawodniczki. Wśród nich Jagoda Kibil, która trzy lata temu w Berlinie w fantastycznym stylu pobiegła w tej konkurencji po złoto. Najlepszą życiówką z trójki startujących pań mogła pochwalić się aktualna mistrzyni globu Maria Lyle. Brytyjka okazała się poza zasięgiem Polki oraz Holenderki Nienke Timmer, które na ostatniej prostej konkurowały ze sobą o drugą lokatę. Reprezentantka z Wysp Brytyjskich dowiozła do mety nowy rekord imprezy ustalony od dziś na poziomie 30,75 s. 21-letnia Kibil natomiast podobnie jak na ostatnich mistrzostwach świata cieszy się ze srebra, które przypieczętowała czasem 33,14 s. Jej przewaga nad Timmer wyniosła 0,33 s.

Kibil cieszyła się ze srebra, ale nie z wyniku, bo w walce o lepszy czas przeszkodziło jej zdrowie. – Medal cieszy, wynik nie do końca, ale ważne, że jest medal. Miejmy nadzieję, że w Tokio będzie jeszcze lepiej. Borykam się z kontuzją stawu kolanowego od dobrego miesiąca i przez to miałam bardzo okrojone treningi, ale fajnie, że mimo wszystko się udało. Miałam nadzieję, że uda się złamać 33 sekundy, ale się nie udało. Oby jak najszybciej moje kolano zostało nareperowane i wtedy w Tokio będzie już tylko lepiej – powiedziała.

Fot. Tadeusz Skwiot

Dopiero ósmą pozycję z mocno przeciętnym wynikiem 12,84 s zajął w finale 100 metrów (T37) Michał Kotkowski, który podczas europejskiego czempionatu w 2018 roku w Berlinie sięgnął w tej specjalności po brązowy kruszec. Znakomicie zaprezentował się Rosjanin Andriej Wdowin, który pokonał sprinterski dystans w 11,53 s. Na drugiej pozycji finiszował Ukrainiec Zahrebielnyj (11,89 s), za najlepszą trójkę ze stratą 0,03 s do srebra uzupełnił rodak Wdowina, Czermen Kobiesow.

Brązowego medalu na setkę nie zdoła obronić również Jakub Nicpoń (T13), który przepadł w porannych eliminacjach tej konkurencji. 23-latek mogący poszczycić się życiówką wynoszącą równe 11 sekund, w swojej serii finiszował na dopiero jako piąty ze słabym jak na jego możliwości rezultatem 11,77 s, który dał mu ostatecznie jedenaste miejsce. Aby zakwalifikować się do finału, należało pobiec co najmniej dwie setne sekundy szybciej.

————

Fot. główne: Bartłomiej Zborowski
Wypowiedzi zawodników: materiały prasowe

error: Nasze materiały chronione są prawem autorskim! Kopiowanie ich i rozpowszechnianie bez zgody autora zabronione! - paraSPORTOWCY.PL