Holandia opłakuje wielką mistrzynię. W poniedziałek 29 marca po długiej i ciężkiej chorobie nowotworowej zmarła Bibian Mentel-Spee. Utytułowana snowboardzistka, trzykrotna złota medalistka igrzysk paraolimpijskich miała 48 lat.
– Z wielkim smutkiem żegnam się z moją piękną żoną, najlepszą przyjaciółką i kobietą, która nauczyła mnie, czym naprawdę jest życie. […] Jej cudowny uśmiech był do ostatniej minuty niezniszczalny, potrafiła okazywać ludziom wokół siebie miłość. […] Mimo że Bibian umierała, ostatnie tygodnie należały do najlepszych w moim życiu – napisał w mediach społecznościowych mąż sportsmenki, Edwin Spee. Będąc małżeństwem, przeżyli razem dziewięć wspaniałych lat.
Bibian Mentel-Spee urodziła się 27 września 1972 roku. Swoją przygodę ze snowboardem rozpoczęła dwie dekady później. Mentel-Spee była sześciokrotną mistrzynią swojego kraju w konkurencjach halfpipe’u oraz snowboardcrossu, zanim przyszło jej stoczyć najcięższą walkę w swoim życiu. Podczas jednego z treningów w 1999 roku doznała urazu kostki, przez który resztę sezonu zmuszona była spisać na straty. Nie przypuszczała, że ta błaha z pozoru kontuzja stanie się początkiem kolejnych problemów zdrowotnych. Wykonane przez lekarzy pewnego dnia zdjęcie rentgenowskie nie pozostawiało złudzeń: ten silny, zahartowany organizm zaatakował nowotwór kości. Guz został usunięty i Holenderka spokojnie mogła skupić się na przygotowaniach do igrzysk olimpijskich w Salt Lake City w 2002 roku, na które uzyskała upragnioną kwalifikację. Sportowa sielanka, o którą tak zabiegała, nie trwała jednak zbyt długo. Choroba przybrała na sile, guz pojawił się ponownie. Ryzyko, że zostanie zainfekowany cały organizm, było ogromne, dlatego za namową lekarzy zgodziła się na amputację lewej nogi.
Ledwo minęły cztery miesiące od amputacji, a Mentel-Spee już z powodzeniem ścigała się na desce snowboardowej. Wystartowała nawet w mistrzostwach Holandii dla pełnosprawnych sportowców, podczas których zdobyła siódmy do kolekcji mistrzowski tytuł, co przez wielu przyjęte zostało z niedowierzaniem. Wkrótce też nawiązała interesującą znajomość z członkinią Międzynarodowego Komitetu Paraolimpijskiego, Ritą van Driel, z którą opracowała strategię wprowadzenia snowboardu do programu igrzysk paraolimpijskich. W 2012 roku, po ośmiu latach intensywnych działań, obie panie mogły otwierać szampana i wspólnie świętować sukces. Dwa lata później, podczas igrzysk w Soczi Bibian Mentel-Spee sięgnęła po historyczny w tej dyscyplinie złoty medal paraolimpijski. W trakcie ceremonii otwarcia dumnie maszerowała z flagą swojego kraju.
Choroba nowotworowa, z którą Mentel-Spee zmagała się z przerwami od 27. roku życia, co jakiś czas wywracała o 180 stopni jej poukładaną codzienność. W 2016 roku lekarze definitywnie postawili na niej krzyżyk. Usłyszała, że medycyna przy tak agresywnej postaci choroby pozostaje już bezradna. Kazano jej wrócić do domu i tam czekać na śmierć. Informacja ta dosłownie ścięła snowboardzistkę z nóg. Na krótko, bo dusza sportowca nie pozwoliła jej złożyć broni bez walki. Innowacyjna metoda leczenia pozwoliła jej odzyskać radość z życia i snuć marzenia o mających się odbyć w 2018 roku w Pjongczangu igrzyskach. Kilka tygodni przed drugim w życiu paraolimpijskim startem Mentel-Spee przeszła operację wycięcia guza z odcinka szyjnego, przez co nie była w stanie normalnie trenować. Sponsorzy oraz Holenderski Komitet Paraolimpijski widząc, że szanse na jej wyjazd na igrzyska są iluzoryczne, odcięli się od niej grubą kreską. 45-letnia wówczas zawodniczka za własne pieniądze poleciała do Korei Południowej i nie dość, że zdołała obronić wywalczone cztery lata wcześniej mistrzostwo w snowboardcrossie, to w dodatku nikt nie był w stanie zatrzymać jej w debiutującym w programie igrzysk banked slalomie.
Po igrzyskach w Pjongczangu Bibian Mentel-Spee oficjalnie zakończyła sportową karierę, aby móc w pełni poświęcić się rodzinie i cieszyć się wspólnie spędzoną każdą chwilą. Na początku marca tego roku lekarze nie mieli dla holenderskiej mistrzyni dobrych wiadomości i poinformowali o przerzutach do mózgu. Jej dni były policzone. Zanim nadszedł 29 marca, dzień, w którym jej serce zabiło po raz ostatni, Mentel-Spee zdążyła pożegnać się ze swoimi bliskimi. Kochający mąż oraz dzieci – to właśnie dla nich motywowała się, aby codziennie rano wstać z łóżka, choć obolałe przez chorobę ciało coraz bardziej odmawiało posłuszeństwa. Dobro i szczęście najbliższych to wartości, które w jej 48-letnim życiu zawsze miały bowiem najwyższy priorytet.
————
Fot. Facebook/Bibian Mentel-Spee