Jedyny taki ultras w Polsce! Filip Walecki pokonał 73,7 km w Beskidzie Wyspowym

Najtwardszy w Polsce ultras z trisomią 21. pary chromosomów, po prostu nie do zdarcia! Filip Walecki ukończył 100 miles of Beskid Wyspowy. Śmiałkowie podejmujący się sobotniego wyzwania do przebiegnięcia mieli morderczy dystans 45,8 mil, czyli 73,7 km. Filip dał z siebie absolutnie wszystko i napisał nowy, piękny rozdział w historii biegów długodystansowych w Polsce.

Filip Walecki na co dzień mieszka w Czarkowie, gdzie wiedzie pełne pasji życie. Urodził się z zespołem Downa, w pakiecie z którym otrzymał cały zestaw cech wynikających z nadprogramowego chromosomu 21. pary. Intensywna i żmudna rehabilitacja służąca wzmocnieniu mięśni i poprawie koordynacji stopniowo przerodziła się w wielką fascynację sportem. Filip to prawdziwy wulkan energii, który wyjątkowo trudno okiełznać. Uprawia wiele dyscyplin, a jego codzienny grafik naszpikowany jest takimi aktywnościami jak pływanie, jazda konno czy bieganie z psem na orientację (dogtrekking). W ostatnim czasie bardzo polubił biegi górskie, w których już teraz dokonuje rzeczy godnych podziwu i pozazdroszczenia.

Wobec sportowych osiągnięć Filipa Waleckiego nie sposób przejść obojętnie. We wrześniu ubiegłego roku w ramach II edycji Jurajskiego Festiwalu Biegowego ukończył JURA TRAIL 50, czyli 51,8 km niezwykle wymagającej i trudnej technicznie trasy z przewyższeniami sięgającymi łącznie 2412 metrów. Wyczyn ten wówczas odbił się szerokim echem w środowisku, jednak młody mężczyzna zdecydowanie nie zamierzał na tym poprzestać. Poprzeczka mocno poszła w górę i 1 maja wraz ze swoim tatą Michałem, który nie odstępował syna na krok, zmierzył się z morderczym dystansem 45,8 mil (73,7 km) podczas biegowego wydarzenia 100 miles of Beskid Wyspowy, ze startem i metą usytuowaną w Łącku.

Bieg od początku układał się po myśli Filipa oraz jego taty. – 50 kilometrów zrobiliśmy na spokojnie w 10 godzin, co stawiało nas w komfortowej sytuacji i pozwalało na nieco dłuższy odpoczynek – możemy przeczytać w oficjalnej relacji z biegu Filipa dostępnej na jego facebookowym koncie. Problemy zaczęły się w końcówce dystansu, który zmuszeni byli pokonać, walcząc z przybierającym na sile z każdą minutą zmęczeniem. – Po wdrapaniu się na Modyń było już ciemno i złapała nas mgła ograniczająca widoczność do metra. W efekcie zgubiliśmy drogę. Powrót na trasę kosztował tylko 2,5 kilometra, ale czasu i siły zjadł mnóstwo. Po znalezieniu trasy ruszyliśmy w tę mgłę, mając zmęczone nogi, a przed sobą nieprzyjemne zejście pełne błota i śliskich kamieni. – W środku nocy z soboty na niedzielę, po 17 godzinach i 38 minutach ekstremalnej walki z niewyobrażalnym fizycznym oraz psychicznym wyczerpaniem, szczęśliwie donieśli swoje numery startowe do mety. Herbata, którą na powitanie zaserwowali im organizatorzy, w tamtym momencie miała „kosmiczny smak”.

Taki trochę dłuższy opis:
Trasa była bardzo przyjemna. Początek był raczej szybki, wśród niezliczonych sadów. Szkoda…

Opublikowany przez Filip na 21-szym biegu Poniedziałek, 3 maja 2021

 

————

Fot.: Filip na 21-szym biegu.

error: Nasze materiały chronione są prawem autorskim! Kopiowanie ich i rozpowszechnianie bez zgody autora zabronione! - paraSPORTOWCY.PL