Fot. Robert Kwiatek/Polska Fundacja Paraolimpijska

Róża Kozakowska wicemistrzynią paraolimpijską w pchnięciu kulą!

Róża Kozakowska wyrasta podczas igrzysk w Tokio na wielką gwiazdę polskiej reprezentacji. Kilka dni temu w znakomitym stylu sięgnęła po złoty medal w rzucie maczugą. Dziś do mistrzowskiego tytułu dołożyła srebrny krążek w pchnięciu kulą, w której przez moment była nawet rekordzistką świata.

Po zdobyciu paraolimpijskiego złota cała Polska usłyszała jej wstrząsającą historię. W rodzinnym domu przeżyła prawdziwe piekło, które zgotował jej ojczym. Tego, czego doświadczyła, mieszkając przez lata z oprawcą pod jednym dachem, nie życzy największemu wrogowi. Wydarzenia z tamtego okresu ukształtowały jej charakter, czyniąc ją kobietą praktycznie nie do zdarcia. Twardszą niż diament. Antidotum, które choć przez moment pozwalało o tym piekle zapomnieć, okazał się sport. Od najmłodszych lat uwielbiała rywalizację, wygrywała medale i puchary, trenując sprinty oraz skok w dal. Neuroborelioza stawowo-mózgowa, na którą zachorowała po ukąszeniu kleszcza, wykluczyła ją ze startów z pełnosprawnymi rówieśnikami. To podstępna choroba, która praktycznie z dnia na dzień dosłownie potrafi ściąć człowieka z nóg. Właściwie postawioną diagnozę usłyszała dopiero po wielu latach.

Kozakowska nie dała za wygraną i szukała dla siebie alternatywy w sporcie paraolimpijskim. Na treningach jakby od niechcenia skacze w dal ponad pięć metrów. Wróżą jej długą i piękną karierę. W kieszeni ma nawet paraolimpijską przepustkę do Tokio w tej konkurencji, jednak życie pisze dla niej zupełnie inny scenariusz. Początkowo choroba odebrała jej sprawność w jednej ręce, teraz nie oszczędziła również nóg. Trenerzy szybko znaleźli dla niej nową specjalizację, bo Róża nie potrafi żyć bez sportu. Dziś szlifuje technikę do rzutu maczugą i pchnięcia kulą z pozycji siedzącej. W tej pierwszej w miniony piątek w zdeklasowała rywalki i została paraolimpijską mistrzynią. Wynikiem 28,74 m poprawiła o 80 centymetrów swój rekord świata. Dzień wcześniej obchodziła 32. urodziny – piękniejszego prezentu po prostu nie mogła sobie wymarzyć!

Zobacz:  Narciarstwo alpejskie - MŚ: Gołaś czwarty w superkombinacji, Sikorski na szóstym miejscu

Dzisiejszy finał pchnięcia kulą (F32), do którego przystąpiło osiem zawodniczek, odbywał się w totalnie odmiennych warunkach atmosferycznych niż w piątek. Temperatura ledwo przekroczyła na słupku rtęciowym dwadzieścia kresek, przed konkursem spadł lekki deszcz. Kozakowska na rzutni pojawiła się jako czwarta w kolejności i już na otwarcie poprawiła o sześć centymetrów obecny rekord świata. Na rezultacie 7,10 m zdecydowanie nie zamierzała poprzestać i w czwartej serii dołożyła jeszcze 27 centymetrów. I kiedy wydawało się, że pozycja liderki w konkursie pozostaje niezagrożona, do akcji wkroczyła Ukrainka Anastazja Moskalenko, która pchnięciem na odległość 7,61 m zepchnęła ostatecznie Polkę na drugą lokatę. Na najniższym stopniu podium stanęła Jewgienija Galaktionowa z Rosyjskiego Komitetu Paraolimpijskiego, która w najlepszej serii posłała kulę na 6,80 m.

————

Paulina Królak/Polska Fundacja Paraolimpijska
Fot. Robert Kwiatek/Polska Fundacja Paraolimpijska

Copyright PARASPORTOWCY.PL 2017

error: Nasze materiały chronione są prawem autorskim! Kopiowanie ich i rozpowszechnianie bez zgody autora zabronione! - paraSPORTOWCY.PL