W gronie reprezentantów Polski na igrzyska paralimpijskie w Paryżu jest aż 22 debiutantów. Co łączy, a co dzieli historie tych, którzy pierwszy raz w życiu odebrali powołanie na igrzyska? Poznajcie Martę Dzieciątkowską, Marka Dobrowolskiego oraz Edytę Owczarz.
Marta Dzieciątkowska zaczęła swoją przygodę z triathlonem jeszcze przed wypadkiem. Połącznie pływania, jazdy na rowerze oraz biegu brzmi zresztą jak sposób na zagospodarowanie energii osoby, która próbowała w życiu chyba każdej formy aktywności: tańca, baletu, pływania, koszykówki…
W 2019 roku – a więc trzy lata po wypadku, oraz po operacjach kręgosłupa i długiej rehabilitacji – dowiedziała się od taty o mistrzostwach Polski w paratriathlonie. Nie potrzebowała wiele namów, by spróbować swoich sił. Niedługo po tych mistrzostwach talent zauważył również trener reprezentacji paratriathlonu, powołując ją do kadry. Pech chciał, że tuż za rogiem czekał feralny dla całego świata 2020 rok.
– Marzenie o igrzyskach paralimpijskich pojawiło się właśnie wtedy – trwały kwalifikacje do igrzysk w Tokio – mówi Marta Dzieciątkowska. – Szanse na kwalifikacje były duże, jednak pandemia COVID-19 pokrzyżowała wszystkie plany: odwołano mi międzynarodową klasyfikację medyczną, przez co nie mogłam startować w ważniejszych startach i zdobywać punktów do rankingu paralimpijskiego. Widziałam rywalizację w Tokio i apetyt na igrzyska jeszcze bardziej wzrósł. Celem od razu stał się Paryż 2024.
Cel udało się zrealizować – drogę wiodącą przez cykl zawodów międzynarodowych Marta zakończyła na 7 pozycji w światowym rankingu, zapewniając sobie pewne miejsce na igrzyskach. W tej samej klasie startowej (PTS5) bilet do Paryża wywalczyła sobie również jej koleżanka z reprezentacji, Monika Belczewska. Razem z Łukaszem Wieteckim, startującym z przewodnikiem Jackiem Krawczykiem w tandemie (kl. PTVI) stanowią pierwszą historyczną reprezentację Polski w paratriathlonie na igrzyska paralimpijskie.
Podczas igrzysk olimpijskich szeroko omawianym problemem triathlonistów był stopień oczyszczenia wody w Sekwanie. To właśnie pływanie na tym akwenie jest pierwszym etapem zawodów w Paryżu – również w wypadku paratriathlonistów.
– Jeśli woda w Sekwanie będzie zbyt zanieczyszczona, organizatorzy będą zmuszeni do zmiany formatu startu: zamiast triathlonu (pływanie-rower-bieg) będzie duathlon (bieg-rower-bieg) – mówi nam Dzieciątkowska. – To mnie najbardziej niepokoi, ponieważ ze względu na moją niepełnosprawność (stabilizacja na prawie całym odcinku kręgosłupa) bieg jest moją najsłabszą stroną, z kolei pływanie najlepszą.
Choć więc może to być przeszkodą dla jak najlepszego startu, to jednak Marta stara się tym nie przejmować. Przede wszystkim dlatego, że – jak sama mówi – nie ma na to żadnego wpływu. Ma jednak również powody do optymizmu i radości:
– Optymizmem napawa mnie to, że organizatorzy robią wszystko, aby woda była oczyszczana. Na szczęście, na igrzyskach olimpijskich triathloniści pływali w wodzie, bez większych problemów (mimo wielkich i chwytliwych nagłówków w mediach, które nie do końca były prawdziwe).
– W dodatku – JADĘ NA IGRZYSKA! – dodaje z ogromnym entuzjazmem nasza paratriathlonistka. – Oczywiście, w ostatnich tygodniach czułam ogromną presję i stres, ale dopiero teraz naprawdę uświadamiam sobie, że sam start jest dla mnie wielkim wyróżnieniem. Na linii startu chciałabym mieć czystą głowę, dać z siebie wszystko, ale przede wszystkim – robić to, co kocham.
Przed startem będzie ją wspierać ulubiona muzyka w słuchawkach. A na mecie i w życiu? Prawdziwy Dream Team! – Rodzice, siostry, przyjaciółki, chłopak i trener – to oni doświadczają moich codziennych “humorków” i zawsze mogę na nich liczyć.
0,2 punktu od Tokio – dziś ze spokojem i myślą o finale
Marek Dobrowolski próbował chyba każdego sportu paralimpijskiego, jaki w swojej bogatej ofercie ma stolica: koszykówki na wózkach, pływania, lekkiej atletyki a nawet – dog frisbee. Do strzelectwa trafił nieco przypadkiem, dzięki dobrej radzie dobrego ducha sportu paralimpijskiego, Krzysztofa Głombowicza.
– Krzysztof powiedział mi po jednej z ligowych konfrontacji że widzi, że chyba w tej koszykówce to się wypaliłem. A może spróbowałbym strzelectwa? Poza koszykówką trenowałem jeszcze pływanie, w którym po zmianach w klasyfikacji wiedziałem, że przy moich wynikach nie mam szans na międzynarodowe sukcesy.
W tamtych czasach w strukturach Startu (czyli organizacji zajmującej się m.in. parastrzelectwem sportowym w Polsce) był jeden warszawski klub: CWKS Legia, w którym trenowała również Emilia Babska. Marek rozwijał się błyskawicznie – już w 2020 roku został wciągnięty do reprezentacji Polski. Okres pandemii wstrzymał co prawda wyjazdy, ale nie zatrzymał treningów. Tuż przed samymi igrzyskami strzelcy mieli jeszcze jedną szansę na kwalifikację – zawody Pucharu Świata w Limie w Peru. Bilet do Tokio dawało zajęcie 4 miejsca.
W konkurencji karabinu pneumatycznego leżąc Marek dostał się do ośmioosobowego finału. Finały strzeleckie to porywający spektakl, pełen emocji – od trzeciej serii strzałów najsłabszy zawodnik odpada. Marek przetrwał pierwszą, drugą i trzecią taką eliminację. Zostało pięciu strzelców – był więc o krok od igrzysk. Niestety po sześciu seriach miał słabszy wynik od kolejnego zawodnika z Turcji o ledwo 0,2 pkt. Był więc łącznie 0,4 milimetra od awansu na igrzyska…
Jednak to był dopiero początek, a nie koniec międzynarodowej przygody. W 2022 roku Marek zdobywa (w mikście z Emilią Babską) pierwszy medal ME, a drugi dokłada w rywalizacji drużynowej. Od tamtej pory uczestniczy w finałach w dwóch kolejnych mistrzostwach świata, a na mistrzostwach Europy w Rotterdamie i Granadzie zdobywa odpowiednio srebro i złoto – tym razem już indywidualnie.
– Pierwsze moje finały, jak ten w Limie, rzeczywiście powodowały wzrost tętna – mówi nam Marek Dobrowolski. – Za którymś jednak razem zaczynasz być na to odporny – wychodzisz i robisz swoje. To przychodzi z wytrenowaniem, przyzwyczajeniem i zmianą podejścia.
Paradoksalnie w takim podejściu również do zawodów w trakcie igrzysk może pomóc to, że zawody strzeleckie jako jedyne odbywają się z dala od Paryża. W Chateraux nie czuć tak atmosfery igrzysk, a ze strzelnicą, na której odbywały się m.in. zawody Pucharu Świata, nasi zawodnicy są bardzo dobrze zaznajomieni.
– Największym osiągnięciem byłoby tu wejście do finału – mówi Dobrowolski. Startuję w trzech konkurencjach, liczę przede wszystkim na dwie – karabin dowolny trzy postawy i karabin pneumatyczny stojąc. A finał rządzi się już swoimi prawami – tam wszystko się może zdarzyć.
Od rampy z rynny dachowej po bilet do Paryża
Edyta Owczarz trafiła do sportu w niestandardowy sposób – dzięki przełożonej zgromadzenia świeckiego, które działało na rzecz osób chorych i z niepełnosprawnością w jej rodzinnym Głogowie. Sama przełożona miała za sobą sportowe doświadczenia – m.in. na poziomie reprezentacji kraju w tenisie ziemnym. Wiedziała więc, jak dla człowieka ważny jest sport, i budowała miejsce, w którym można go uprawiać, nawet w bardzo rekreacyjnym wydaniu.
Dzięki temu Edyta mogła spróbować swoich sił w bocci – sporcie paralimpijskim przeznaczonym dla osób z największymi ograniczeniami ruchowymi, który jest podobny do znanej gry w boule czy petanque. Celem w każdej części meczu (tzw. endzie) jest umieszczenie bil swojego koloru jak najbliżej bili białej (tzw. Jacka). Wygrywa ta osoba, która zdobędzie więcej punktów w czterech endach.
– Bile, którymi graliśmy były naprawdę słabej jakości – dziś jak ktoś zaczyna, to trenuje na dużo lepszym sprzęcie – wspomina swoje początki Edyta Owczarz. – Moja pierwsza rampa, dzięki której mogłam umieszczać bile na boisku, była zrobiona z rynny dachowej. Jednak to wystarczyło, by złapać bakcyla rywalizacji sportowej. Już po roku zakupiono lepszy sprzęt – a ja pojechałam na swoje pierwsze, a potem drugie zawody. Tam zobaczyłam chłopaka, który 24 h na dobę jest podłączony do respiratora – wciąż grał i wymiatał. Pomyślałam: skoro on może, to czemu ja nie?
Zaangażowanie w sport rosło – dziś obciążenia treningowe to 4 godziny dziennie plus dojazdy.
– Takie naprawdę istotne marzenie o igrzyskach pojawiło się mniej więcej pięć lat temu, kiedy byłam już w czołówce światowego rankingu – mówi nam Edyta Owczarz. – Do awansu do Tokio ostatecznie zabrakło mi i Damianowi Iskrzyckiemu w rozgrywkach par niecałych 3 punktów w rankingu – co się przekłada na jeden wygrany mecz w roku, nie więcej. Minęliśmy się więc z awansem o ćwierć włosa.
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło – już dwa miesiące po zakończeniu igrzysk odbyły się mistrzostwa Europy w Sewilli, z których Edyta wróciła z dwoma medalami: złotem indywidualnie (historycznym, pierwszym takim osiągnięciem polskiej bocci) i srebrem w parze z Damianem Iskrzyckim. Kolejne dwa srebrne medale ME przywiozła w zeszłym roku z Rotterdamu. Dzięki tym wynikom zajęła wysokie miejsce w rankingu i zdobyła kwalifikację na Igrzyska w Paryżu.
Edytę zobaczymy w konkurencji indywidualnej, choć w jej kategorii (BC3) dużą rolę odgrywa współpraca z operatorem rampy – asystentem, który stoi tyłem do boiska i na polecenia zawodnika zmienia ustawienia specjalnej rampy, dzięki której można umieścić swoje bile na boisku. Bez dobrej współpracy z asystentem ciężko mówić o świetnych wynikach. W wypadku Edyty jest to naprawdę wyjątkowa kooperacja – operatorką rampy jest jej mama, Krystyna.
– Cenię sobie tę współpracę – bo wielu rzeczy nie muszę mówić, tak dobrze się rozumiemy – mówi Edyta Owczarz. – Z osobą zatrudnioną z zewnątrz trzeba to sobie wypracować na treningach, aczkolwiek oczywiście wtedy te emocje z boiska nie przenoszą się na sytuacje domowe. Jednak na teraz nie widzę innego możliwego układu.
Współpraca z asystentem czy sprzęt to jedne ze składowych sukcesu. Kolejne to dobre rozpoznanie nawierzchni – ta potrafi być naprawdę kapryśna, jak podczas ostatnich mistrzostw świata w Rio de Janeiro. Przy tak precyzyjnym sporcie nawet najmniejsza nierówność potrafi zrobić różnicę i zadecydować o tym, czy rzut będzie udany czy nie.
– Mamy już trzy treningi w Paryżu za sobą – opisuje Owczarz. – Nie jest to idealna nawierzchnia, choć na pewno nie jest tak źle jak w Rio. Jednak wystarczy zmienić pozycję na boisku o pół metra w bok i już bila zachowuje się zupełnie inaczej. Ale wyciągamy z tego wnioski na bieżąco i korygujemy naszą grę w kolejnych rzutach.
Mimo, że to dla niej debiutancki start paralimpijski, Edyta na pewno nie przyjechała tu po naukę. O medal jednak będzie bardzo ciężko – światowa czołówka gra na bardzo równym poziomie. Zdecyduje więc koncentracja, dyspozycja dnia – a także odrobina sportowego szczęścia.
– Na pewno chciałabym być jak najbardziej skoncentrowana – mówi nam o swoich celach Edyta Owczarz. – Jednocześnie nie chcę stracić poczucia, że to jest dla mnie radość. Chcę się tym bawić – zagrać na 100 % swoich możliwości i cieszyć się tym, że tu jestem i mam możliwość zmierzenia się z tymi zawodnikami.
Ponad ćwierć naszej reprezentacji debiutuje
Wśród 84 zawodników, którzy wystartują w igrzyskach paralimpijskich w Paryżu z orzełkiem na piersi, aż 22 to debiutantki i debiutanci. Część z tych występów przejdzie do historii polskiego sportu jako pierwsze występy naszych zawodników w igrzyskach w trzech dyscyplinach. Polacy po raz pierwszy zaprezentują się w paratriathlonie (2 debiutantki – 3 zawodnik, Łukasz Wietecki ma na swoim koncie paralimpijskie zmagania lekkoatletyczne), bocci (3) i parataekwondo (1).
Oprócz tego zawodników, dla których będzie to pierwszy występ na najważniejszej imprezie czterolecia, zobaczymy w parabadmintonie (1), parakolarstwie (4), paralekkoatletyce (3), parapływaniu (2), parastrzelectwie sportowym (2), paraszermierce (2), paratenisie stołowym (1) i paraujeżdżaniu (1).
Igrzyska rozpoczną się już 28 sierpnia o 20:00. Informacji o medalach znajdziecie na Instagramie na profilach @parasportowcy.pl oraz @bartokosz, profilu facebookowym „Niepełnosprawni – Pełnosprawni w Sporcie”, oraz stronie internetowej parasportowcy.pl. Zmagania biało-czerwonych można również obserwować na antenach Polsatu Sport.