Andrzej Szczęsny. Fot. Bartłomiej Zborowski/Polski Komitet Paraolimpijski

Z alpejskich tras w Pekinie 2022: uśmiech chorążego Szczęsnego i walka o czystą głowę Igora

Chorąży polskiej ekipy paraolimpijskiej, Andrzej Szczęsny zajął 23. miejsce w grupie zawodników stojących w slalomie gigancie na igrzyskach paraolimpijskich w Pekinie. Broniący brązowego medalu z igrzysk w Pjongczangu, Igor Sikorski w grupie monoski niestety wypadł z trasy i nie ukończył wyścigu.

Polscy zawodnicy opowiadali, że trasa była bardzo trudna, twarda, lodowa z mocno wykręconym ustawieniem, co było szczególnie trudne dla zawodników z jedną nartą.

Takie życie, góra – dół. Dziś niestety dołek. Nie chcę się usprawiedliwiać trasą, bo sporo zawodników dojechało. Ale naprawdę była dzisiaj bardzo wymagająco ustawiona. Od samego początku nie umiałem złapać czucia i skończyło się tak, że wypadłem – mówił zawiedziony Sikorski.

Szkoda giganta, bo wywalczył w nim brąz na poprzednich igrzyskach, a jeszcze w styczniu zdobył srebrny medal mistrzostw świata w Lillehammer. Przed nim jeszcze ostatni start na igrzyskach – 13 marca slalom, w którym czuje się równie mocno jak w gigancie.

Musze zapomnieć o tym, co było dzisiaj i tych trzech niedokończonych startach w Pekinie. Postaram się odciąć od tego i przystąpić do rywalizacji z czystą głową. Jestem w stanie to zrobić. Czasem w narciarstwie alpejskim tak bywa, że jednego dnia wypadasz, a drugiego zwyciężasz. Nie mogę tego obiecać, ale na pewno zrobię wszystko, żeby dwa razy pojechać jak tylko mogę  najlepiej – mówił.

Na ile znam Igora, to jestem przekonany, że potrafi odciąć się, wyczyścić głowę i podejść do tego ostatniego startu zupełnie od nowa. Nieraz już to pokazał i nieraz już nas zaskoczył. Dlatego mam nadzieję, że znów to zrobi. Umie jeździć, umie walczyć i umie wygrywać. Bywało, że jeśli kończy, to ma podium – mówił trener polskiej kadry alpejskiej Michał Kłusak.

Niestety na igrzyskach w Pekinie Sikorski już trzy razy nie ukończył zawodów. Dlaczego? – Dziś to znów nie była jego jazda. To nie był Igor walczący o medale. Mieliśmy dużo większe oczekiwania, zwłaszcza że na treningach spisywał się naprawdę świetnie. To nie tak, że przyjechał tu bez formy. Po prostu nie umiał jej przełożyć z treningu na start w zawodach – mówił Kłusak.

Czy to kwestia psychiki? – Igor to doświadczony zawodnik, uczestnik najważniejszych zawodów, o największą stawkę. A jednak wiadomo, że igrzyska to igrzyska. Są raz na cztery lata. Tej presji nie da się porównać z niczym. Medali jest garstka, każdy chce je zdobyć, więc każdy jedzie na maksymalnym ryzyku  – tłumaczył Kłusak.

Igor Sikorski. Fot. Bartłomiej Zborowski/Polski Komitet Paraolimpijski

Chwalił za to Andrzeja Szczęsnego, który w konkurencji stojąc zajął 23. miejsce ale pokazał piękną walkę. – Wiadomo było, że Andy nie miał szans na podium. Jedzie na jednej narcie, rywalizując z zawodnikami jeżdżącymi z protezą. To bardzo niesprawiedliwe. Zawodnicy na dwóch nogach powinni mieć swoje zawody – mówił Kłusak.

W pierwszym przejeździe było bardzo twardo, miejscami lodowo. Ciężko jest na jednej krawędzi wytrzymać czysty skręt na jednej nodze. Pewnie, że jeżdżący na dwóch krawędziach mają łatwiej. Ale ja jestem szczęśliwy, że dojechałem do mety. Wiedziałem, że nie mam szans w rywalizacji z zawodnikami startującymi na protezie. Oni zasuwają za góry na dół jak olimpijczycy – mówił uśmiechnięty na mecie.

To już czwarte igrzyska paraolimpijskie po Turynie 2006 (gdzie jednak nie wystartował z powodu złamanego kolana na ostatnim treningu), Vancouver 2010 i Sochi 2014. – Jeżdżę już bardzo długo i załapałem się jeszcze na jedne mistrzostwa świata w 2005 roku, gdzie zawodnicy na jednej nodze startowali w swojej grupie. Wtedy jeszcze każda niepełnosprawność miała swoją grupę i tych medali był cały wór. Ktoś nie miał dłoni – to była jedna grupa, ktoś nie miał ręki – druga, to było „przegięcie w drugą stronę”. Teraz też jest tylko w inną stronę, bo wrzucili nas wszystkich do jednego wora. Czujemy się bez szans. Były pisane jakieś protesty, ale nic z tego nie wyniknęło – opowiadał Szczęsny.

W środę w Yanqing startowało ośmiu zawodników na jednej nodze (w Pjongczangu tylko trzy). Żaden nie znalazł się w pierwszej dziesiątce, ani nawet piętnastce.

Gdy zaczynałem przygodę z nartami, osób na jednej nodze było bardzo dużo. W ogóle całe narciarstwo alpejskie niepełnosprawnych zaczęło się od osób jeżdżących na jednej nodze. A dzisiaj wymiera. Zawodnicy wiedzą, że z góry są skazani na niepowodzenie. Zresztą młodzież podkradają ampfutboliści – mówił Szczęsny.

Toteż po igrzyskach w Pekinie planuje zakończenie narciarskiej kariery. Nie po raz pierwszy. – W tym roku stuknie mi „czterdziestka”. Ponad dwadzieścia lat ścigam się na jednej nodze. Bardzo dużo wysiłku teraz włożyłem w przygotowania, wiem, ile mnie to kosztuje. Muszę się bardzo mocno zastanowić. Na pewno nie skończę z narciarstwem. Będę jeździł na nartach, bo to kocham, ale już raczej nie będzie się ścigał.

Jako fan piłki nożnej, kibic Stali Rzeszów i prezes amatorskiej drużyny  Wisłok Sieniawa, sam rozważa przyłączenie się do… amp futbolu. Zwłaszcza, że w Rzeszowie powstała profesjonalna drużyna. – Obiecałem chłopakom, że im pomogę tyle, ile będę mógł. Sam byłem prekursorem amp futbolu, gdy powstawał w Polsce, jeździłem na pierwsze obozy. Ciężko było pogodzić jazdę na nartach z grą w piłkę i wtedy postawiłem na narty – mówi.

*****
Paulina-Malinowska-Kowalczyk, Michał Pol, Yanqing

Fot. Bartłomiej Zborowski/Polski Komitet Paraolimpijski

error: Nasze materiały chronione są prawem autorskim! Kopiowanie ich i rozpowszechnianie bez zgody autora zabronione! - paraSPORTOWCY.PL